S: Rook; T: 1
Nie potrafił zliczyć, ile razy taki zbuntowany nastolatek stawał przed nim, ostrzegając go w ten sposób. W ciągu siedmiu lat nauczania przystosowawczego został raz dźgnięty śrubokrętem w bark i stracił dwa zęby. Ponieważ jednak przez ten czas miał do czynienia z prawie trzema tysiącami trudnych, zapóźnionych w rozwoju lub dyslektycznych dzieciaków, uważał, że i tak miał szczęście. Jego poprzednikowi przestrzelono płuco.
Nauczyciel postawiony w obliczu zagrożenia, które może mieć wpływ nie tylko na niego samego, ale także na jego podopiecznych.
Opis:
Jim Rook jest nauczycielem języka angielskiego w szkole specjalnej. Wiele lat temu omal nie umarł na skutek powikłań po poważnym zapaleniu płuc. Od tego czasu posiada wyjątkowe umiejętności postrzegania zjawisk nadprzyrodzonych, a także komunikowania się z duchami.
W niniejszej książce Rook zmierzy się z potężnym czarownikiem voodoo – Umberem Jonesem, wujkiem jednego ze swych uczniów. Jones ma moc opuszczania swojego ciała i dokonywania diabelskich mordów pod postacią ducha. Powstrzymanie go będzie trudne, gdyż tylko Rook jest w stanie go zobaczyć.
Wraz z kilkoma uczniami z klasy specjalnej Jim przeżyje swoją pierwszą przygodę i rozpocznie kolejny po Manitou znamienny dla twórczości Grahama Mastertona cykl powieściowy, którego kolejne tomy wciąż powstają i cieszą się niemałą popularnością wśród czytelników!
http://replika.eu/index.php?k=ksi&id=504
Moja ocena:… oby więcej takich (*****)
+ Styl i język
+ Fabuła i rozwój akcji
+ Odbiór
– Przewidywalność (w niektórych momentach)
Niektóre rytuały voodoo są takie same jak w czarnej magii, na przykład ofiara z kurczęcia, jednak ten kult jest mieszaniną obrzędów plemiennych oraz rzymskokatolickich i ma moc ich obu.
Dużym atutem całej powieści jest fabuła. Przyciągnęła mnie ona od pierwszych stron i bardzo ciężko było mi się od niej oderwać. Może dlatego, że lubię to co tajemnicze i inne. W ten kanon historia z voodoo w tle wpisuje się idealnie. Takie treści mają dla mnie charakter poznawczy, bowiem wiele z informacji opiera się na rzeczywistych poglądach. Autor operuje fantastyką w sposób dosłowny, pojawiają się elementy nie z tej ziemi, ale wystarczyła sama atmosfera wywołana już przez samo słowo… VOODOO.
Ciało nie może zbyt długo żyć bez duszy. Właśnie to czyni ludźmi tym czym są.
Graham Masterton potrafi wprowadzić tajemnicę w zwykłe życie bohaterów. Realizm, który pojawia się w jego powieściach, daje nam do zrozumienia, że „dziwne” i „nienormalne” rzeczy mogą przytrafić się każdemu. Stało się to już prawie normą, ale autor doskonale zaciera granicę między jedną sferą i drugą, tworząc z tego jedną dopasowaną całość. Masterton w swoich dziełach korzysta z bogatego źródła tradycji religijnych i wierzeń. Tym razem padło na tematykę afroamerykańską.
Porucznik Harris przycisnął chusteczkę do karku i spojrzał na niego tak, jakby niewinność miała tyle samo wspólnego ze sprawiedliwością co cena ryb.
Motywami łączącymi „Rooka” z przeczytanymi przeze mnie wcześniej „Domem kości” i „Kandydatem z Piekła” jest, jak już wspomniałam, doskonałe połączenie sacrum i profanum, w każdym wypadku wyglądające inaczej i ukryte pod różnymi postaciami. To także swoiste alegorie walki dobra ze złem. Przed bohaterami stawiane są wysokie wymagania, w większości wypadków muszą oni nagle zaakceptować otaczające ich „zło” i jego nadprzyrodzone przejawy.
„Rook” trzyma w napięciu i mimo, że bardzo szybko dowiadujemy się kim są główni antagoniści, napięcie i kolejne planowane kroki pokrzyżowania im planów, zatrzymują nas przez kolejne karty książki. Dla mnie może nie doścignął mistrza Kinga w „tajemniczości i grozie”, (to zupełnie inny level, ale Masterton bardzo udanie próbuje mistrza dogonić), ale wykreowane sytuacje mają w sobie coś tak magnetycznego i urzekającego, że po prostu chce się czytać.
Polecam – w dużej mierze „Rook” to obraz radzenia sobie z przeciwnościami losu, ale także lekcja o szacunku, tradycji i autorytetach, oraz o tym jak ważne jest poświęcenie i chęć pomocy. Zło ma bowiem wiele postaci. W tym wypadku to „zło” to przede wszystkim reakcja na chęć podniesienia własnej wartości i poczucia władzy.
***
Jak widać powyżej, wakacyjną nowością na blogu jest zmiana systemu oceniania, wynikająca z tego, że poprzednia jakoś przestała oddawać to o co mi chodzi 😉 Moje oceny jakby nie patrzeć są zwykle na wskroś subiektywne, nawet mimo prób zachowania obiektywizmu i zdradzania tylko niezbędnego minimum w recenzji. Nie oceniam tylko treści. Dużą rolę ma dla mnie odbiór, tego jak się czyta i czy chce się do książki wracać, a także czy mnie książka w jakiś sposób denerwuje. Dlatego nie zawsze te same kategorie wpływały na taką a nie inną ocenę, postanowiłam więc obok nominalnych „szkolnych” ocen w postaci gwiazdek, wypisać główne elementy które wpłynęły na ocenę (+ i – ), by była jasność. Każdy bowiem odbiera inaczej.
Nowe a stare oceny:
1-2 – Nie dla mnie (*)
3-4 – Ujdzie w tłumie (**)
5-6 – Dobra (***)
7-8 – Bardzo dobra (****)
9-10 – Oby więcej takich (*****)
10< – Cud, miód i orzeszki (******) 😉
Jakoś niespecjalnie mnie uwiodła, może innym razem dam jej szansę 🙂
Zdarza się, każdy lubi co innego 🙂
Jak na razie mój stosunek do Mastertona pozostaje niezmieniony, ale może (może) kiedyś się na nowo przekonam i wtedy na pewno sięgnę po Rooka 🙂
Może 😉
Wciąż słyszę/czytam o Mastertonie, ale jakoś wciąż nie mogę się za niego zabrać.
Podoba mi się nowy styl oceniania, dawanie plusów i minusów za poszczególne kategorie może przybliżyć czytelnikom odbiór książki na tyle, by lepiej zdecydować, czy chce się ja przeczytać, czy nie. W tym przypadku jestem na tak, bo „momentami przewidywalny” nie jest według mnie jakąś wielka ujma dla książki (o ile pojawia się wśród tak wielu plusów w innych kategoriach, oczywiście) 🙂
To cieszę się, że system oceniania się podoba 😉 No i zachęcam by dać szansę autorowi 🙂
Dla mnie książki Mastertona są troszkę… śmieszne 😀 Ale fakt, czyta się je szybko.
Czasami tajemnica i groza bywają aż za bardzo podrasowane, że wychodzi z tego coś komicznego 😉
No właśnie, o to mi chodziło 🙂 Masterton często nie potrafi się w odpowiednim momencie zatrzymać.
ja lubię jego twórczość.. ma chłop wyobraźnie.. myślę, że w tym roku jeszcze coś z jego książek poczytam może Rooka 🙂
Oj to prawda, ma dużą wyobraźnię. Czasami strach się bać co tam wymyśli 😀
Pamiętam, że jako dzieciak namiętnie zaczytywałam się w Mastertonie i bardzo mi się podobały jego horrory. Warto do tego wrócić 🙂
Dobre wspomnienia to całkiem niezły argument, by sięgnąć 😉
Ciekawie ją przedstawiłam. Na mojej półce czeka „Infekcja” jego autorstwa. Jak tylko przeczytam wszystkie planowane książki – rozejrzę się za tą pozycją 😉
Ja już straciłam nadzieję, że nie będę wiedziała co czytać i będę mogła poszukać… lista tylko rośnie 😉
Książka wydaje się być ciekawa, jednak jakoś do mnie nie trafia. Może to przez nietypowy sposób dokonywania zbrodni. Najwidoczniej książki o nadprzyrodzonych mocach w połączeniu z prawdziwym życiem nie są mi pisane.