Zanim doszedłem do połowy rynku, stwierdziłem, że jestem idiotą idącym na pewną śmierć, po to tylko, żeby w oczach nieznajomej nie okazać się niegodnym mitologicznego herosa, który nigdy nie istniał.
Z rodzaju tych historii, do których trzeba podejść z przymrużeniem oka. Pod mocno podkolorowanymi sytuacjami, nijakimi postaciami, które autor na siłę chce uatrakcyjnić, kryje się wesoła historia… Ehmm, znaczy się bardzo poważna potyczka z wymiarem sprawiedliwości ^^.